[Zacznij czytać tę opowieść od początku, albo znajdź inne historie.]
… czasem warto byłoby pomyśleć jeszcze ZANIM podejmie się decyzję.
~***~
Sposób, w jaki Czarny go powitał, uzmysłowił Parranowi, że ten nie widział go wcześniej pośród ludu. Nie umiał ukryć, jak bardzo zdziwiony był jego pojawieniem się w królewskich tunelach. Parran na jego miejscu – pamiętając ich ostatnie niezbyt radosne pożegnanie – także byłby zaskoczony takimi odwiedzinami. Ale, jak wspomniałam, skoro Czarny pokazał się w dziennym świetle, znaczyło, że szuka towarzystwa do interesów. Dla Parrana zaś, po niechybnie utraconej szansie zdobycia magicznej bransolety (w czym, jak pewnie pamiętasz, pomogła mu rudowłosa Illa), potrzeba posiadania jakichkolwiek pieniędzy była najbardziej naglącą pośród wszystkich innych.
– Skąd się tu wziąłeś? Czemu nie można cię nigdzie znaleźć? Co robisz…
– Czekaj, czekaj. Po kolei, Férse. To nie czas ani miejsce na takie rozmowy. Lepiej ty pochwal się, czym zasłużyłeś sobie aż na tron? – Nie mógł powstrzymać się przed kpiącym uśmiechem.
– To długa historia.
– Nie wątpię. I pewnie przydałaby ci się jakaś pomocna dłoń? – spytał wesoło, odruchowo ściszając głos. Albo mu się wydawało, albo usłyszał za sobą jakiś szmer. Czyżby to służący wracał?
Nie, nie. Z pewnością zrobiłby dużo więcej hałasu. To musiało być coś innego…
– Nawet dwie – odpowiedział Czarny.
– W takim razie chodźmy – natychmiast odwrócił się za siebie i zszedł ze schodka, co uczynił także fałszywy monarcha. – Widziałeś, czy straże… – gdy postąpił krok naprzód, jego ramię obtarło się o coś ciepłego, miłego w dotyku. Skórę?
– Czarny Férse – odezwał się kobiecy głos, a Parranowi wydał się on nadzwyczaj znajomy. Światło jednak nie dopływało aż tutaj. W ciemności chwyciła jego ramię. – Szukałam cię wszędzie, a jak się okazuje, zostałeś nowym władcą. Mamy sprawy do załatwienia.
– Ruda?