Wpis Jak uporządkować treści na blogu? jest częścią Poradniesiąca pod tytułem Tworzenie wygodnego i czytelnego bloga
Wiesz już, jak wyglądać powinien zadbany blog, by czytelnikowi czytało się dobrze, założyłeś go i dostosowałeś, przygotowałeś parę pierwszych wpisów i zastanawiasz się, jak je segregować, by wygodnie było nie tylko tobie, ale i tym, którzy będą cię odwiedzać – albo masz już na koncie kilkadziesiąt notek, do których przypadkowi czytelnicy nie mogą dotrzeć, bo najzwyczajniej w świecie nie umiesz zapanować nad samoczynnie tworzącym się bałaganem treści. Chcesz wiedzieć, jak zaprowadzić porządek na blogu.
Spróbuję podjąć twoje wyzwanie i podrzucić ci kilka wskazówek, za które ja sama byłabym niezmiernie wdzięczna parę lat temu.
Serie postów i ich numerowanie
Widuję czasem blogi, na których każdy post zaczyna się od numeru. „1. Witajcie!”, „2. Mój wspaniały dzień” i tak dalej. Jeśli chcesz numerować wpisy, cóż stoi na przeszkodzie? Nic. Chyba że martwisz się o ich pozycję w wyszukiwarkach – losowy numer na początku tytułu może być dla pozycjonowania zabójstwem.
Chwila, chwila! Przecież ty też numerujesz posty!
Tak, to prawda. Pierwsza moja długa seria na tym blogu to Czerwony piach, opowiadanie pisane rozdział po rozdziale. Jak inaczej wyobrażasz sobie odnalezienie kolejnych jego części inaczej niż poprzez oznaczenie ich numerami?
Druga seria to Poradniesiąc, którego cząstkę właśnie czytasz. Także jest numerowany. Ale numer – przypatrz się uważnie – nigdy nie jest najważniejszą częścią tytułu. Jest wyłącznie oznaczeniem przynależności do konkretnej grupy tematycznej, byś mógł znaleźć dużo szybciej treści pokrewne do tych, które właśnie czytasz. Zerknij, jak skonstruowany jest spis treści, a na pewno wszystko stanie się dużo jaśniejsze.
Lubię liczby. Lubię mieć wszystko posegregowane. Ale to wcale nie znaczy, że ty masz robić tak samo. Jeśli masz ochotę, zapomnij o numeracji. W większości przypadków nie jest ona nikomu potrzebna: ani tobie, ani czytelnikowi. Uporządkować treści na blogu można przecież na wiele innych sposobów.
A może jakiś spis treści?
Jeśli tak, to niekoniecznie chronologiczny. Jeżeli masz czas i ochotę, stwórz spis wszystkich artykułów, które napisałeś. Nie jest to rzecz niezbędna, ale na blogach o treściach, które się nie dezaktualizują, dobrze jest mieć spis, w którym posty podzielone będą na kategorie tematyczne. Dla jednych będzie on przydatny – ja sama często zaglądam w takie miejsca – inni powiedzą ci, byś szybciutko się go pozbył. Twoja wola.
Jak zbudować go poprawnie? Zerknij na mój prosty spis literackich treści i bardziej rozbudowany spis poradniesięcy. Sam zobacz, co ci tam odpowiada, a co nie. Pomyśl, co sam byś zmienił – i po prostu zrób swój własny po swojemu.
Podaj na tacy to, co już było
Przyjmijmy, że prowadzisz bloga kulinarnego. Ostatnio pisałeś o pieczonych ziemniaczkach, a dzisiaj masz tylko chwilę na spisanie drobnego przepisu na jakiś genialnie smakujący sos. Zamiast wrzucać go bez żadnych odnośników w przestrzeń swojego bloga, umieść gdzieś we wpisie o sosie informację o tym, że świetnie pasowałby do ostatnio omawianych ziemniaczków, a samo wyrażenie „pieczone ziemniaczki” podlinkuj właśnie do wpisu im poświęconego.
Niby to takie oczywiste – wspomnieć zainteresowanemu twoim wpisem czytelnikowi o jakiejś pokrewnej mu treści, którą zamieściłeś wcześniej – prawda? Pamiętaj tylko, żeby nie przesadzić z ilością odnośników, bo czytelnik, co tu dużo mówić, gotów się zgubić w gąszczu hiperłączy.
Jakie widgety są mi potrzebne?
W zasadzie żadne. Im mniej, tym lepiej. Jeśli zadbasz o powyższe odnośniki, czytelnik sam będzie spacerował po interesujących go wpisach. Jeśli stworzysz spis treści, tym bardziej nie potrzebne ci są żadne archiwa ani pomniejsze spisy.
To co może ci się przydać? Na przykład lista ostatnich kilku wpisów, która powie rzadziej przybywającym, co ich ostatnio ominęło.
Zależy, o czym piszesz, ale jeśli trzymasz się pewnych konkretnych tematów, dobrym pomysłem może się również okazać lista kategorii albo chmura tagów. Dzięki nim czytelnik dużo łatwiej znajdzie wpisy dotykające konkretnego tematu. I znów – jeśli piszesz tylko blogową historię, jak kiedyś ja, tagi w niczym nie pomogą, a dodawanie kilkunastu pod każdym rozdziałem mija się z celem – i tak zainteresowany musi przeczytać wszystko po kolei, więc skakanie po sztucznie wyodrębnionych tematach może co najwyżej wprowadzić go w zakłopotanie.
Co do list wpisów – bardzo przydatny okazuje się widget, który pokazuje nie ostatnie wpisy, ale te najczęściej czytane bądź komentowane. Najlepiej, by były ładnie wyeksponowane na samym dole strony – gdy już skończy się jeden temat, jest wtedy duża szansa, że czytelnik chwyci za coś kolejnego, co dodatkowo docenili już przecież inni.
Nie tłumacz się
Jeśli miałeś kiedykolwiek ochotę napisać wpis, w którym tłumaczysz, dlaczego aktualnie nie piszesz, dlaczego się zaciąłeś i jak długo jeszcze będzie trwał zastój na blogu, daruj sobie i nie zaśmiecaj swojej strony bzdurnymi treściami. Miałam mnóstwo przerw w pisaniu, dwa prawie zmarnowane lata. Dlatego wiem, że jeśli luka w publikacji zaczyna wydłużać ci się do czytelniczego maksimum (o którym pisałam we wpisie na temat częstotliwości pisania na blogu), weź głęboki oddech i zamiast pisać pół strony tłumaczeń, napisz pół strony tekstu, za który miałeś się ostatnio zabrać, ale nie miałeś czasu/ochoty/zimnej coli w lodówce do towarzystwa.
Serio. Po prostu bierz się do roboty i nie szukaj wymówek.