Wpis Portale społecznościowe – co warto wiedzieć jest częścią Poradniesiąca pod tytułem Gdzie publikować opowiadania?
Na wstępie trzeba sobie powiedzieć, że chociaż ja tworzę głównie teksty, to niniejszy wpis możesz przeczytać także wtedy, gdy chcesz publikować swoje rysunki, zdjęcia, czy muzykę na portalach społecznościowych wszelkiego typu. Duża część informacji zawartych poniżej może przydać ci się we wszystkich takich przypadkach. A teraz już do rzeczy:
Czy warto publikować swoją twórczość na portalach społecznościowych?
Mówi się ostatnimi czasy, że osobiste strony internetowe, o których opowiadałam na początku miesiąca, to już przeżytek. To prawda, że coraz więcej czasu spędzamy w mediach społecznościowych i że coraz częściej nie mamy ochoty z nich wychodzić. Powoli zaczynają nas denerwować linki prowadzące poza te portale i czasem nawet rezygnujemy przez to z obejrzenia danych treści.
Byłoby z pewnością wygodniej czytać nowy rozdział ulubionego opowiadania prosto ze swojej facebookowej ściany, niż przechodzić na konkretną stronę, którą w linku zamieścił fanpage autora. Ja jednak pozostaję u siebie i korzystam z drugiego rozwiązania z niezbyt górnolotnych powodów, o których już mówiłam we wpisie o blogach – nie lubię tego, że na stronach typu portali społecznościowych nie mam wpływu na to, jak wygląda środowisko, w jakim mój tekst jest czytany. O Facebooku można powiedzieć wiele dobrego i wiele złego, ale brakiem justowania tekstu w postach (nawet tych zwykłych, nie mówię przecież, że został stworzony do publikowania literatury) – jak dla mnie, przegrywa zupełnie. Nie wykluczam przejścia tam z jakąś opowieścią – wręcz przeciwnie, po malutku planuję. Ale brak jakiejkolwiek możliwości edycji tekstu jest sporą wadą w tej kwestii.
Jeśli zaś chodzi o zdjęcia czy filmy – strony internetowe wykonane w stylu portfolio niekiedy zachwycają i pewnie gdybym sama zajmowała się fotografią czy rysunkiem – także bym taką stronę posiadała, ale warto rozważyć, czy w dobie wciąż rozwijających się mediów nie lepiej umieścić swojej strony firmowej na Instagramie, albo czy nie zdecydować się na użycie ulotnej natury Snapchata.
Mediów społecznościowych mamy tyle, że nawet zakładając kompletną ich nieedytowalność, każdy powinien znaleźć coś dla siebie.
Niezaprzeczalną zaletą takiego rozwiązania jest fakt, że to my przychodzimy do widowni, a nie ona do nas.
To trzeba wyraźnie podkreślić – jeśli dobrze dopasujemy wybór portalu społecznościowego do tematu naszej internetowej działalności – możemy być pewni, że na miejscu czekać będzie już grupa osób, która szybko się naszą twórczością zainteresuje. Jeśli brak nam cierpliwości, będzie to dobre rozwiązanie.
Literatura na Facebooku? Serio?
A czemu nie? Ponoć powinniśmy otwierać się na nowe doświadczenia! A tak całkiem serio – jeśli o publikację literatury chodzi, jest pewien portal, który znakomicie się do tego nadaje – Wattpad. Wiele razy wspominałam o nim od czasu, gdy sama zamieściłam tam jedno z opowiadań. W tej chwili ma ono za sobą ponad 10 tysięcy przeczytań osiągniętych minimalnym nakładem pracy.
Portal wyglądem mnie nie odrzuca, teksty wyglądają dobrze i w aplikacji dedykowanej na urządzenia mobilne czyta je się sto razy wygodniej niż na jakiejkolwiek stronie internetowej. Jeden zasadniczy minus, który pozostawia niesmak, to brak możliwości justowania tekstu. Nie mogę tego przeboleć – dlaczego tam, gdzie piszemy teksty nie tylko literackie, powinna być taka opcja, mówiłam tutaj.
Wracając – choć na Wattpadzie już od dawna nie pisałam, czytelników wciąż przybywa, co wcale nie oznacza mojego wielkiego talentu, ale to, że trafiłam z dobrze przemyślanym tekstem w dobre miejsce. Nie żeby udało mi się to za pierwszą próbą, hueh.
Szukam konstruktywnej krytyki moich tekstów – na który portal społecznościowy się udać?
Żaden. Jeśli szukasz dobrych rad, raczej skieruj się w stronę portali literackich. Są oczywiście wyjątki od reguły, ale w social mediach raczej nie szukałabym pomocy w pisaniu, czy tworzeniu czegokolwiek innego. To z kolei głównie ze względu na fakt, że Facebook zanim pomoże, ma zwyczaj najpierw boleśnie wyśmiewać twórczość. Dobra rada – nie wchodź do mediów społecznościowych, jeśli traktujesz swoją pasję zbyt poważnie. To prosta droga do poszarganych nerwów i utraty wiary we własne zdolności.
To po co chcesz tam cokolwiek publikować?
Już powiedziałam – każde takie medium to nowa widownia, której pewną część jestem w stanie zaprosić potem do siebie. To znakomite miejsce do promocji wszelakich treści, warto więc wziąć je pod uwagę, planując swoje internetowe podboje.
Ta, a potem już nie odzyskam moich tekstów, zdjęć i filmów!
Być może. Choć legenda o tym, że wszystko, co wrzucimy na Facebooka, staje się jego własnością, jest nie do końca prawdziwa*, to fakt faktem – może zdarzyć się sytuacja, że po wstawieniu czegoś słabego/nieprzemyślanego/nieodpowiedniego, zanim my się zorientujemy, popłynie to już wraz z nurtem udostępnień i lajków.
Warto niniejszym uważać pięć razy bardziej i trzykrotnie sprawdzać, czy to, co właśnie wrzucamy na swój profil, na pewno jest tym, co byśmy wrzucić tam chcieli. Rzucam truizmami, proszę o wybaczenie.
Przyszło mi do głowy w tej chwili, że z chęcią zadałabym kluczowe pytanie samej sobie:
Kiedy zamierzasz przyjść ze swoją twórczością na jakiś portal poza Wattpadem?
Odpowiedź niezbyt konkretna: gdy będę przekonana, że to, z czym zamierzam się tam udać, jest dopasowane do tamtejszych gustów – i że nie jestem do tego specjalnie emocjonalnie przywiązana – na wypadek ewentualnej porażki.
Innymi słowy, pewnie nieprędko, zważywszy, ile roboty mam przy wciąż pisanej tutaj opowieści Umowa stoi. Gdy ją skończę, będę myśleć, gdzie uderzyć dalej. Lubię być tutaj, na swoim terenie – ale ileż można robić tę samą rzecz w niezmiennej formie i bez zmiany otoczenia, prawda?
~***~
*Co do tego, że gdy wrzucamy coś na Facebooka, tracimy do tego prawa autorskie: nie tracimy, lecz ich użyczamy. Dzieje się tak po to, by treści mogły swobodnie po całym portalu wędrować bez konieczności każdorazowego pytania nas o zgodę. Prawo to zabieramy Facebookowi, gdy usuwamy z niego daną treść. Wielbiciele spiskowych teorii powiedzieliby, że media społecznościowe chcą przejąć wszystko, co im udostępniamy: zdjęcia, teksty, filmy, przemyślenia, emocje. Ale, jak się zdaje, nie ma się czym przejmować. W końcu mają już to, co o wiele ważniejsze – nasze do nich przywiązanie, prawie dosłowne.