Literacko

Umowa stoi – notatki piąte

umowa stoi header czerwony piach
[Zacznij czytać tę opowieść od początku, albo znajdź inne historie.]

…a gdyby tak rzucić to wszystko i zostać królem?

~***~

Nerazz Aledre był tego ranka bardziej niż zdenerwowany. Gdyby tylko mógł, czmychnąłby pewnie z zamku, z miasta – albo może i z całego państwa. Rzecz w tym, że gdyby zrobił to on, najważniejszy królewski doradca, nie byłoby już nikogo, kto mógłby uratować Święto Umniejszenia – ulubioną uroczystość panującego, choć niezbyt przejmującego się sprawami kraju Aderana III, który aktualnie był…

Którego aktualnie nie było. Nigdzie. Zniknął. Tak po prostu. Przed najważniejszym świętem, na które do górnego miasta schodzili się wszyscy mieszkańcy, by raz do roku zobaczyć właśnie jego: Aderana!

Nie tym razem! – myślał gorączkowo Aledre, krążąc wokół pomieszczenia wypełnionego ozdobami przygotowanymi specjalnie na uroczystość. Słudzy powoli wynosili je na zewnątrz, przygotowując wszystko na przybycie władcy.

Czas-czas-czas-czaaas!!! Potrzebował czasu. Dużo czasu i dużo spokoju, by wymyślić jakiś plan zamaskowania nieobecności władcy.

Jakież było jego zdziwienie, gdy kilka nerwowych cmoknięć później plan zapukał sam do drzwi pokoju.

– Znalazłem króla! Udało się! – powitał go radosny głos jednego z nowych królewskich służących, który wepchnął przybysza przed sobą, zrywając mu z głowy kaptur. – Niedobry władca chciał nam uciec, ha ha! – Nerazz zerwał się z siedzenia, wywracając krzesło za sobą, ucieszony, że wszystko wróciło na swoje miejsce.

A zaraz potem miał ochotę się rozpłakać – tak po prostu, w przypływie nagłej bezsilności. Nowy służący chyba jeszcze nie do końca zdążył zapamiętać, jak wyglądał monarcha, bo nieznajomy, jakiego ze sobą przyciągnął, na pewno nim nie był.

Zrezygnowany Nerazz podniósł powoli przewrócone krzesło, po czym równie wolno na nim usiadł, wzdychając ciężko. Nawet nie miał siły krzyczeć.

– Kogoś ty mi przyprowadził, co? – spytał, ale wyraz jego twarzy świadczył o tym, że wcale nie chciał usłyszeć odpowiedzi.

Krótkie kasztanowe włosy były stanowczo zbyt ciemne jak na królewskiego potomka. Tak samo zresztą jak oczy, którym daleko było do aderanowego błękitu.

– Jak się nazywasz? – Gość niespodziewanie uśmiechnął się na to pytanie.

 – Chwila, chwila… – odparł w zadumie, siadając na niskim taborecie. – Albo mi się wydaje, albo to wy mnie tutaj przywlekliście, więc może pierwsi się przedstawicie? I powiecie przy okazji, czemu w ogóle zawdzięczam tę wizytę w samym sercu naszego wspaniałego miasta.

– To ty trafiłeś tu przypadkiem. Zaczynaj – odbił Aledre, którego w tamtej chwili mogłabym śmiało posądzić o to, że zaraz wybuchnie! Dosłownie.

– To twój podwładny mnie tu zaprosił – wskazał podbródkiem na stojącego obok służącego, który w geście zakłopotania drapał się po głowie. – Sam nigdy nie próbowałbym przedostać się przez zamkowe mury. Tylko idiota mógłby chcieć się tego dopuścić.

Królewski doradca, ku swemu najszczerszemu zdziwieniu, szybko dał za wygraną.

– Jestem Nerazz Aledre. – To nazwisko coś mówiło ciemnowłosemu gościowi. Tak, zdecydowanie tak. Tylko co? – Od wielu lat służę miłościwie nam panującemu królowi Aderanowi III. – Nerazz musiał przyznać w tamtej chwili sam przed sobą, że dziwnie było mówić o nim w ten pełen szacunku sposób. – O ile mi wiadomo, słudzy szukali go pod niskim murem. Co tam robiłeś?

 – O ile mi wiadomo – zaakcentował bezczelnie – przebywanie tam nie jest zakazane. – Aledre westchnął, nie mając chyba ochoty na dalszą bezsensowną wymianę zdań.

Zlustrował przybyłego od stóp do głów. Rysy twarzy miał faktycznie jedynie odrobinę różniące się od tych należących do samego króla, był nieco niższy i o ciemniejszych włosach, ale do Nerazza doszło, że uroczystość musi się zaraz zacząć, a króla jak nie było, tak nie ma.

– Słuchaj, skoro już tu jesteś…  – zaczął ostrożnie – może mógłbyś nam nieco pomóc. Nasz król zniknął. Nikt nie wie, gdzie jest, ani kiedy wróci. Gdyby nie niektóre szczegóły, byłbyś do niego całkiem podobny. Rozumiesz, nie możemy wprowadzać paniki. Dzisiejszą uroczystość musi otworzyć król. I to ty go zagrasz, cwaniaczku. – Ciemnowłosy mężczyzna zamyślił się. Zmrużył oczy i założył ręce na piersi.

– I co ja będę z tego miał, panie służący? – spytał po chwili milczenia. W oczach Nerazza szybko zauważył niebezpieczną iskierkę: ten człowiek może na to nie wyglądał, ale był w stanie zrobić całkiem sporo, by spełniono jego prośby: dobrowolnie lub nie.

– Ujmę to w ten sposób: jeśli uroczystości się nie odbędą, a Aderan wróci i dowie się, że byliśmy bliscy rozwiązania tej niewygodnej sytuacji, najpierw powiesi mnie, potem jego – pokiwał głową, wskazując służącego – a na samym końcu wyda list gończy za tobą, panie kolego. Radziłbym zgodzić się na ten niewielki gest w służbie ojczyzny, jakim jest poudawanie króla do wieczora. Pomyśl tylko – uśmiechnął się krzywo – że każdy marzy o tym, by choć przez chwilę znaleźć się na miejscu władcy. Dostałeś szansę.

Przenikliwe oczy zlustrowały rozmówcę. Mężczyzna rozejrzał się po ciemnym podziemnym pomieszczeniu, zrobił szybko bilans wszystkich możliwych konsekwencji, po czym wstał i zrzucił z siebie płaszcz.

– Niech będzie – odparł w końcu, uznając, że taki obrót spraw mógł mu tego dnia tylko pomóc.

– To jak ci właściwie na imię? – Gość uśmiechnął się krzywo na to pytanie. Wiedział doskonale, że gdzie jak gdzie, ale na zamku powinien pozostać zupełnie anonimowy.

– Mów mi Aderan.

~***~

NASTĘPNA NOTATKA ←

~***~

Odwiedź mnie też na:

fb black czerwony piachwattpad black czerwony piachtwitter black czerwony piach
~ bieżące info ~ część twórczości ~ nieco luźniej